Szkoda czasu...

Czasami mamy wrażenie, że ponosimy jakąś druzgoczącą porażkę, bo nie udało nam się zewangelizować połowy świata, zapełnić kościołów, etc.

Patrzę sobie zatem ze zdziwieniem na dzisiejszą scenę z Ewangelii: Pan Jezus najzwyczajniej w świecie wstaje i wychodzi, nie ma ochoty na kontynuację jałowej dyskusji z grupą, która ciągle się czegoś czepia, przedstawia jakieś roszczenia, etc.

I tak się zastanawiam, czy my czasami za bardzo nie przejmujemy się tymi, których i tak nie zdołamy przekonać; może więcej energii powinniśmy włożyć w troskę o tych, którzy są bliżej, którzy mają ochotę słuchać Ewangelii, może na niektóre sprawy po prostu szkoda czasu?

za: 3zdania


Faryzeusze zaczęli rozprawiać z Jezusem, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku. On zaś westchnął w głębi duszy i rzekł: «Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę, powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu».

A zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę. [Mk 8]