Nasza Droga Krzyżowa

WSTĘP

Jak wiele razy w naszym życiu wchodziliśmy już z Jezusem na drogę krzyżową. A mimo to wciąż możemy odnajdywać na tej drodze nowe, aktualne dla nas treści.

Nie chodzi o to, żeby być obserwatorem wydarzeń, ale o to, aby być ich częścią. Stańmy się uczestnikami historii Jezusa, włączajmy w nią swoje życie, to co teraz nas raduje i smuci. Niech czas tego nabożeństwa stanie się dla nas prawdziwym spotkaniem z Chrystusem, który chce nam wskazywać co powinniśmy w naszym życiu poprawić, aby lepiej Go naśladować.

I. Jezus na śmierć skazany

Wyrok na Jezusa dokonał się dużo wcześniej niż w dniu kiedy wypowiedział go Piłat. Już na początku Ewangelii według św. Marka, w jej trzecim rozdziale czytamy, że „faryzeusze ze zwolennikami Heroda naradzali się, w jaki sposób Go zgładzić”. Dlaczego? Bardzo dobrze streszcza to fragment z Księgi Mądrości, gdzie czytamy – „Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszemu działaniu, zarzuca nam przekraczanie Prawa, wypomina nam przekraczanie naszych zasad karności”. Jezus został skazany na śmierć, bo był niewygodny. Bo zło nazywał złem, a nie wyborem mniejszego dobra. Bo w sposób jasny nauczał czym naprawdę jest przykazanie miłości. Bo był tak prawdziwy, że każdy najdrobniejszy fałsz czy kłamstwo w zetknięciu z Jezusem natychmiast były widoczne gołym okiem.

Ten wyrok skazujący Jezusa na śmierć powtarzamy wielokrotnie także my. Wtedy, gdy choćby jedno z przykazań staje się dla nas niewygodne. Wtedy, gdy Kościół przypomina nam prawdę Bożej nauki, a ona kłóci się z naszymi własnymi zasadami. Wtedy, gdy uważamy, że wiemy lepiej, bo Ewangelia wydaje się nie nadążać za szybko zmieniającym się światem. Właśnie wtedy każdy z nas jest takim Piłatem, który mówi – nie chcę Jezu żebyś istniał w tej konkretnej sferze mojego życia i nie miej mi tego za złe, przecież to Twoja wina, że nie potrafisz się do mnie dopasować.

II.  Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

W Krzyżu Chrystusa zawiera się wszystko. Nie ma takiego cierpienia, którego On nie poniósł. Cokolwiek trudnego może nas w tym życiu spotkać, Jezus dźwigał na swoich ramionach. Tak jakby ból całego istnienia zmaterializował się w tym jednym Jezusowym krzyżu.

Każdy z nas niesie przez życie swój własny, konkretny krzyż. Nie da się go porównać z tym, który niesie mój brat czy siostra. Choć może jest podobny, choć takim się może wydawać, to jednak jest całkowicie inny. Jak łatwo jest nam dawać innym dobre rady, jak postąpić w danej sytuacji, jak rozwiązać jakiś problem. Można komuś radzić, ale gorzej gdy uważamy, że to nasza racja i rozwiązanie są najlepsze dla kogoś innego. Czy potrafisz wczuć się w sytuację drugiego człowieka? Czy umiesz zrozumieć jego motywacje? Czy znasz każdy szczegół jego historii? Przy przeżyłeś jego dzieciństwo? Miałeś te same relacje? Spotkałeś tych samych ludzi? Doświadczyłeś tych samych emocji? Czy masz ten sam charakter? Jeśli nie, to czemu tak często żyjesz życiem drugiego człowieka zamiast swoim własnym? Czemu wydaje ci się, że potrafisz za innych podejmować właściwe decyzje, skoro w swoim życiu nie umiesz tego robić? Jedynym krzyżem jakiemu warto i trzeba się przyglądać do końca naszego istnienia na tym świecie jest Krzyż Chrystusa, bo tylko On pomoże ci znaleźć sens ciężaru twojego własnego krzyża.

III. Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem

Co zmienił upadek Jezusa? Czy mówi nam to coś o Jego Bóstwie? Czy z chwilą upadku Jezus przestał być Bożym Synem? Nie. Pokazał jedynie ograniczoność i słabość ludzkiej natury. A jednocześnie jej heroizm i siłę, która pozwala wstać i iść dalej. Iść po to, aby wypełnić do końca swoje powołanie, swoją misję. 

Co nasze upadki mówią o nas? Żaden z nich nie sprawi, że przestaniemy być dziećmi Bożymi. Nawet jeśli my wyrzekniemy się Boga, to on nas nie wyrzeknie się nigdy. Nie jesteśmy w stanie zrobić niczego, by pozbawić się dziecięctwa Bożego. Jednocześnie to, że upadamy jest skutkiem naszej skażonej przez grzech pierworodny natury. Będziemy upadać. Jest to niestety smutna prawda o nas samych, którą trzeba przyjąć. Otwarte pozostaje pytanie na ile świadomi jesteśmy tego, po co i jak szybko mamy powstawać. Czy wiemy, że jesteśmy powołani przez Pana do bycia Jego świadkami? Czy rozumiemy, że On nas potrzebuje? Możemy kontemplować swoje upadki i nasiąkać własnym złem, ale to nie do tego jesteśmy przeznaczeni. Pan nie chce, abyś miał czyste serce dwa razy w roku przez tydzień po rekolekcjach. Albo może jeszcze przez kilkanaście innych dni w roku z okazji rodzinnych uroczystości. Dlatego cały czas czeka na ciebie w konfesjonale. Gdy pobrudzisz sobie ręce, to jak najszybciej szukasz możliwości, aby je umyć i powtarzasz tę czynność czasem wiele razy w ciągu dnia. Czemu zatem, gdy pobrudzisz swoje serce, to czekasz całe tygodnie i miesiące, aby ono na powrót stało się czyste?

IV.  Jezus spotyka Matkę swoją

Ewangeliści o tym nie napisali, ale Tradycja przekazała nam informację o spotkaniu się Maryi z Jezusem na drodze krzyżowej. Ciężko sobie wyobrazić, by w takiej chwili nie chciała Mu towarzyszyć, choć może nie do końca rozumiała to, co się dzieje, podobnie jak w innych sytuacjach. Gdy dwunastoletni Jezus pozostał w świątyni tłumacząc, że to dom Jego Ojca, to Ewangelista zanotował, że zarówno Maryja, jak i Józef nie zrozumieli tego, co im powiedział. W innym miejscu czytamy też, że Maryja wraz z krewnymi przyszła do Jezusa, by Go powstrzymać przed ciągłym nauczaniem, które zabierało Mu czas na posiłek czy odpoczynek. Pomimo, że nie rozumiała, to jednak była blisko swojego dziecka.

Różnie wyglądają nasze rodzinne relacje. Bardzo często bywa tak, że się wzajemnie nie rozumiemy. Różnice pokoleń, sposobów myślenia, dokonujące się przemiany. W tym wszystkim łatwo się czasem pogubić i stracić z oczu te najbliższe osoby. Nie musimy się ze sobą zawsze zgadzać, ale pomimo to powinniśmy się wspierać i otaczać szacunkiem. Ktoś powiedział kiedyś – „nie krzycz nigdy na kogoś, kto nauczył cię mówić”. Tymczasem w naszych domach tak wiele wrogości, niepotrzebnych emocji, wykrzyczanych pretensji. Niech ta stacja drogi krzyżowej stanie się dla nas dzisiaj rachunkiem sumienia z naszego stosunku do naszych rodziców, dziadków, rodzeństwa i dzieci. Komu dziś warto podziękować? Kogo przeprosić? Do kogo się odezwać po długim czasie milczenia?

V.  Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi

Wracał do domu po całym dniu pracy w polu. Pewnie już myślał o odpoczynku i zbliżającym się świętowaniu Paschy. Przymusili go. Nie tylko zmusili go do kolejnego wysiłku fizycznego, ale i pozbawili go radości świętowania, gdyż dotknięcie krzyża było uważane za nieczyste, a człowiek skalany nie mógł spożywać Pachy. Jak wiele negatywnych emocji musiało w tamtej chwili towarzyszyć Szymonowi. Były one skierowane zapewne nie tylko w stronę rzymian, ale i Jezusa, bo to przecież z Jego powodu został zatrzymany. Jednak jak podaje Tradycja dzięki tej, wydawać się może przypadkowej sytuacji Szymon nawrócił się, a wraz z nim cała jego rodzina. Przypadek, który zmienił jego życie.

Każdy z nas funkcjonuje w świecie, który zdawać się może w wielu sytuacjach być zbiegiem okoliczności i przypadków. Nie mamy do końca wpływu na to, jakich ludzi w życiu spotykamy, kto jest członkiem naszej rodziny, z kim pracujemy, kto mieszka w sąsiedztwie. Nie mamy wpływu na to, jakie zdarzenia nas dotykają, co powoduje naszą radość czy smutek. Czasem czujemy się przymuszeni do życia w warunkach, które nie są nam sprzyjające i niewiele wspólnego mają z naszymi własnymi planami. A może to właśnie Pan zaprasza cię dziś, żebyś zobaczył, że to co trudne i niechciane nie jest karą, ale szansą na prawdziwe nawrócenie.

VI.  Weronika ociera twarz Jezusowi

Weronikę za zbliżenie się do skazańca mogły spotkać surowe konsekwencje, jednak silniejsza okazała się jej miłość do Chrystusa i pragnienie okazania Mu troski i czci w tym prostym geście otarcia Jego twarzy. Jak wielkie uniżenie Pana, który pozwala by człowiek dotykał Jego oblicza i jak wielki kontrast do Starego Testamentu, gdzie Mojżesz, a więc przyjaciel Boga, ktoś Jemu bardzo bliski usłyszał – „nie będziesz mógł oglądać mojego oblicza, gdyż żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu”.

Dziś każdy z nas może oglądać oblicze Pana. Mamy Go niejako na wyciągnięcie ręki. Możemy przyjść i wpatrywać się w Niego i nie spotka nas za to śmierć. Tylko czy mamy odwagę zbliżyć się do naszego Boga? Czy mamy odwagę tutaj przyjść? Jaki nasz grzech sprawia, że wstyd nam spojrzeć na Niego? A może to nasze lenistwo, zaniedbanie? Czy masz świadomość droga siostro i drogi bracie, jak wielkim darem jest to, że możesz patrzeć w oblicze swojego Boga? Może ten Wielki Post jest dobrym momentem, aby się zastanowić dlaczego Twarz Twojego Boga jest dla ciebie obojętna i nie masz dla Niego czasu.

VII.  Jezus po raz drugi upada pod krzyżem

Mamy tendencję do przeglądania się w upadkach innych ludzi. Słysząc o rozmaitych aferach w mediach pojawia się często poczucie zadowolenia – ja to jestem uczciwy, nie tak jak oni. Nie kradnę, nie oszukuję, nie wyzywam innych ludzi. Chodzę do kościoła, a moi sąsiedzi nie. Jakby się tak szczerze zastanowić, to każdy z nas znalazłby odpowiednie dla siebie porównanie, w czym czuje się lepszy od drugiego. 

Całe szczęście, że Bóg stawia na naszej drodze ludzi, którzy swoim świadectwem życia mogą nam pokazać, jak wiele nam jeszcze brakuje, ile pracy zostało do zrobienia, z ilu upadków my sami musimy się podnieść. Może ten drugi człowiek obok mnie po raz pierwszy w życiu otworzył mi oczy na to, że życie w prawdzie nie jest tym samym, co zgoda na drobne kłamstewka. Może ktoś uświadomił mi, że jeszcze wiele brakuje mi na polu cierpliwości? Może zobaczę, że da się żyć tak, żeby innych nie oceniać i nie mówić o nich źle? Mamy wokół siebie takich ludzi, których Pan posyła do nas jakby mówiąc – po to ci go daję. Możesz ten dar drugiego człowieka z pokorą dla swojej ułomności przyjąć, ale możesz go też odrzucić, aby dalej trwać w tym złudnym poczuciu, że jesteś lepszy od innych.

VIII.  Jezus pociesza płaczące niewiasty

Nawet w tak skrajnym momencie wyczerpania i cierpienia Jezus naucza. Napotkanie na drodze kobiet płaczących nad Jego losem sprawia, że czuje się On niejako w obowiązku zwrócić im uwagę na to, co jest naprawdę istotne. „Nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi”. Jak bardzo dzisiaj te same słowa są wciąż zadziwiająco aktualne.

Wielu z nas trwoży się dziś o przyszłość Kościoła. Z jednej strony wyciągane na światło dzienne skandale, z drugiej zapowiedzi przemian uderzających w prawdy naszej wiary. Boimy się o to, jak będzie wyglądać rzeczywistość w najbliższej przyszłości. A Jezus nam dziś mówi – koncentrujecie się nie na tym co trzeba. Kościół na przestrzeni dwudziestu wieków istnienia przeżył już wiele burz i zawirowań. I istnieje nadal, bo to Kościół stworzony przez Boga, a nie przez człowieka. Choćbyśmy się nie wiadomo jak starali, to Pan sobie poradzi i nie pozwoli Go zniszczyć. My natomiast musimy zatroszczyć się o świątynię Boga, którą my jesteśmy. Nic nam nie pomogą łzy wylewane nad samym sobą, jeśli uczciwie nie weźmiemy się do pracy nad uporządkowaniem sfery naszego ducha. Wielki Post jest takim zaproszeniem i szansą dla każdego z nas. Jakie jedno konkretne postanowienie podejmiesz w tym czasie, aby odwrócić się od tego, co złe w twoim życiu?

IX. Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem

Kamienista droga prowadząca pod górę. Zmęczenie i nieprzychylność otoczenia. Upadek wydaje się być czymś oczywistym. I wielu faktycznie upada. Bo pochodzą z trudnego domu. Może była bieda, może ciągłe awantury, może jakieś nałogi. Po drodze jakiś wypadek czy choroba. Kolejny kamień w bagażu życiowych doświadczeń. Trudności w szkole, problem ze znalezieniem pracy – cały czas pod górę. Może ktoś oszukał łatwym zarobkiem, albo omamił znalezieniem rozwiązania w alkoholu. Pętla beznadziei, z której nie widać rozwiązania. Jeszcze ci ludzie obok wytykający palcami – to sama patologia, z niego już i tak nic nie będzie.

Wielu ludzi nie potrafi się podnieść tylko dlatego, że nikt w nich już nie wierzy. Że nikt nie patrzy na nich już jak na człowieka, który ma swoją godność. Może czasem nie wiesz jak pomóc. Może nie potrafisz. Może się boisz. Ale nie potępiaj, nie oceniaj, nie wyśmiewaj. Niech tym, co pomoże się komuś podnieść z upadku beznadziei będzie przynajmniej twoja modlitwa. Jeśli nie stać cię nawet na to, to może warto się zastanowić czy to nie ty sam leżysz teraz w większym dole i błocie.

X.  Jezus z szat obnażony

Zwyczajem rzymskim było krzyżowanie całkiem nagich skazańców, więc jest prawdopodobne, że Chrystus pozbawiony został całego okrycia. To zapewne wrażliwość, szacunek i zdrowa wstydliwość spowodowały, że na  obrazach i figurach jest On pokazany w przepasce na biodrach. 

Czy ludzie XXI wieku zachowali choć odrobinę tego poczucia wstydu? Można powiedzieć, że żyjemy dziś w kulturze nieczystości. Nagość niewielu już zaskakuje, a dla coraz większej ilości ludzi staje się czymś normalnym. Nie budzi refleksji choćby to, że aby coś sprzedać, najlepiej wynająć do tego skąpo ubrane modelki. Reklamy, plakaty, filmy i gazety przesycone są erotyzmem. Kogo z nas to jeszcze razi? Ta „nagość” przenika też inne sfery życia. Lubimy odkrywać się przed innymi. Jadąc w tramwaju czy autobusie jesteśmy mimowolnymi świadkami czasem bardzo intymnych rozmów telefonicznych. Opowiadamy innym szczegóły swojego życia, by być w centrum zainteresowania. I najczęściej jest tylko jedna sfera, która pozostaje zakryta nie tylko dla innych, ale także dla nas samych. To sfera naszego ducha. Nie chcemy tam zaglądać, bo jakby się szczerze przyjrzeć, to wcale nam się nie spodoba to, co w sobie zobaczymy. A Chrystus chce Cię zaprosić właśnie do tego, aby zrzucić w końcu wszystkie maski, którymi się zakrywasz. Nie jest wstydem zmierzyć się z prawdą o sobie razem z Jezusem, ale jeśli teraz tego nie zrobisz, to wstydem będzie spojrzeć Mu kiedyś w oczy.

XI.  Jezus do krzyża przybity

Przybito Chrystusa do drzewa krzyża pośrodku dwóch innych skazańców. Razem z nimi przemierzał drogę na Golgotę. Pewnie dla większości gapiów był jednym z nich, tych, którzy są winni, których spotkała słuszna kara. Jak czytamy u proroka Izajasza – „policzony został pomiędzy przestępców”. Przyjął na siebie także i takie poniżenie.

Jak łatwo przychodzi nam uogólniać pojedyncze zło na całą zbiorowość ludzi. Słychać czasem stwierdzenia, że wszyscy lekarze czy policjanci biorą łapówki a księgowe oszukują. Wielu gorliwych kapłanów odczuwa na sobie konsekwencje złych czynów pojedynczych duchownych. Jak łatwo można skrzywdzić kogoś zrzucając na niego winę kogoś innego tylko dlatego, że przynależy do takiej czy innej społeczności. Pomyśl dzisiaj w tym kontekście o sobie. Zastanów się jakie są twoje słowa, zachowanie w chwili, gdy wszyscy wokół dają sobie prawo do osądzania innego człowieka. Czy potrafisz jak dobry łotr mieć inne zdanie niż wszyscy pozostali? Czy potrafisz stanąć w obronie kogoś, o kim nikt inny nie mówi już dobrego słowa? Czy masz odwagę odnajdywać choćby najmniejszy okruch dobra w każdym bez wyjątku człowieku? Do którego z współtowarzyszy męki Chrystusa jesteś bardziej podobny – tego, który chce Go naśladować, czy tego który krzyżuje Go w drugim człowieku?

XII.  Jezus umiera na krzyżu

„Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Słowa Chrystusa z krzyża mogą szokować. Ale jak to? Bóg opuścił swego Syna? Jezus w momencie śmierci zwątpił? Brak zatrzymania się nad tymi słowami może sprowadzić na manowce. Jezus modli się słowami Psalmu 22. Cytowane przez Ewangelistę słowa z krzyża to jego początek. Warto odnaleźć w domu ten psalm i zobaczyć, jaka przemiana się w nim dokonuje. Rozpoczyna je słowo skargi, a kończy uspokojenie – „moja dusza będzie żyła dla Niego”.

W słowach tej modlitwy Jezus solidaryzuje się z tymi wszystkimi ludźmi, którzy czują się opuszczeni przez Boga, którzy przeżywają ciemne noce wiary, wrażenie jakby za życia byli w piekle, jakby Boga nie było. Czasem taki stan jest wynikiem świadomego wejścia w grzech, ale może być także próbą wiary, jaką dopuszcza Bóg. Dziękujmy dziś Jezusowi właśnie za te słowa wypowiedziane tuż przed śmiercią. Dziękujmy za pokazanie, że w chwili totalnej pustki trzeba jakby wołać wbrew sobie – Boże mój! Chociaż wydaje ci się, że Jego nie ma, to nie przestawaj do Niego wołać. Jeśli zwątpisz w Jego istnienie, to co innego da ci siłę do tego, aby żyć? Bóg nie pozostawi twojego krzyku bez odpowiedzi. Tylko wbrew wszystkiemu i pomimo wszystko nie przestawaj nigdy do Niego wołać.

XIII.  Jezus z krzyża zdjęty

Jezus w ramionach swojej Mamy. Kiedyś tuliła Go jako niemowlę, a teraz przytula Jego martwe ciało. Czymś niezwykłym, często niezauważonym i w pierwszym odruchu nawet niezrozumiałym jest postawa Maryi w czasie całej drogi krzyżowej i na Golgocie. Na podstawie opisów męki, jakie pozostawili Ewangeliści można wyobrazić sobie całą dramaturgię tego czasu – emocje ludzi, zgiełk, hałas, napięcie. Cytowane są liczne słowa uczestników procesu i jego wykonania. A o Maryi tylko Jan Ewangelista zanotował, że „obok krzyża Jezusowego stała Matka Jego”. Żadnych słów, emocji, walki o życie syna, okrzyków rozpaczy. Po prostu była.

Trzeba dać sobie czas na kontemplację tej sceny, aby uświadomić sobie jak niezwykle głęboko wola Maryi zjednoczona była z wolą Pana Boga. Jak wielkie zaufanie musiało Jej towarzyszyć. Czy trzymając w rękach martwe ciało Jezusa rozmyślała o słowach Symeona – „a Twoją duszę miecz przeniknie”. A może dopiero dochodził w pełni sens usłyszanych chwilę wcześniej słów – „Niewiasto oto syn Twój”. Prośba Jezusa o pozostanie Matką dla Kościoła rodzącego się u stóp krzyża. Kościoła, w którym jest miejsce także dla złoczyńców, a więc i dla tych, którzy zabili Jezusa. Maryja jest więc także Tą, która uczy nas czym jest prawdziwe przebaczenie. Gdy kiedykolwiek dostrzeżesz, że nie potrafisz przebaczyć z serca, albo nie umiesz zgodzić się z wolą Pana Boga, to zechciej być wtedy uczniem w szkole Maryi.

XIV.  Jezus do grobu złożony

Chyba najtrudniejszym momentem pogrzebu jest właśnie ten, gdy trumnę wkłada się do ziemi i przysypuje piachem. Dociera wtedy do świadomości, jak ostateczna jest ta chwila. Coś się definitywnie kończy, zmienia. Jak dalej żyć? Jak sobie to na nowo poukładać? Nadzieja wystawiona na bardzo wielką próbę. Takich wydawać by się mogło ostatecznych chwil jest dużo więcej w naszym życiu i nie są to tylko momenty rozstania z naszymi bliskimi. 

ZAKOŃCZENIE

Jest pewnym paradoksem naszej wiary, że choć rozważaliśmy smutne treści, to kończymy to nabożeństwo z radosną nadzieją. Choć wiemy, że trud i cierpienie są i będą nieodłączną częścią naszego życia, to jednak radujemy się obietnicą zbawienia, którą namacalnie pokazał nam Chrystus swoim zmartwychwstaniem. Nie bójmy się odnajdywać sensu wszystkiego co nas spotyka w męce Chrystusa. To jest źródło, z którego możemy i powinniśmy stale czerpać.