WSTĘP
„Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien (Mt 10,38)”. Tymi bardzo konkretnymi słowami Chrystus powiedział nam, kim powinien być Jego naśladowca.
Chrześcijaństwo jest religią miłości i radości, ale jest także walką o odnalezienie w sobie tego pierwotnego obrazu, na który stworzył nas Pan Bóg. Nasze życie powinno więc być codziennym umieraniem dla grzechu. To nie jest łatwe zadanie i może bardzo rzadko udaje nam się je w praktyce realizować. Jednak pierwszym krokiem powinna być świadomość, że do tego właśnie musimy dążyć. Jezus poniósł krzyż na Golgotę, aby na nim umrzeć z miłości do nas. Uczmy się w czasie tego nabożeństwa, jak każdego dnia umierać z miłości do Jezusa.
I. Jezus na śmierć skazany
Święty Augustyn powiedział – „Małe rzeczy są naprawdę małe, ale być wiernym w małych rzeczach – to wielka rzecz.” Chrześcijaństwo to nie jest jednorazowa decyzja o sakramencie Chrztu świętego. To nie jest mniej lub bardziej świadome przystąpienie do Sakramentu Bierzmowania. To nie jest zaufanie w dramatycznej sytuacji, gdy Bóg jest dla nas „ostatnią deską ratunku”. Chrześcijaństwo to setki codziennych wyborów, których dokonujemy. Każde nasze zachowanie, każde słowo, wszystko co składa się na nasze życie jest wyborem dobra lub zła. Jest wyborem Boga lub udawaniem, że można Go w tej sytuacji pominąć. Otwierając rano oczy mogę podziękować za dar kolejnego poranka lub w duchu zamartwiać się, co ten dzień przyniesie. Widząc jakąś osobę mogę o niej pomyśleć dobrze lub źle. Wykonując domowe prace mogę oddać swój trud Bogu albo na swym zmęczeniu się skoncentrować. Jezus jest przy mnie zawsze. Często milczy, ale ja przecież wiem, co powinnam zrobić. Wybór Chrystusa wiąże się jednak z umieraniem dla swojej woli, a ja często jak Piłat, to Jezusa wolę skazać na śmierć. Chryste ucz mnie w każdej sytuacji wybierać Ciebie, zwłaszcza wtedy, gdy wiele mnie to kosztuje.
II. Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
W naszym życiu ważne są drogowskazy. Spotykamy je na ulicach i górskich szlakach. Wskazują, która droga prowadzi do obranego przez nas celu. Jako chrześcijanie też mamy uważać na znaki. Jednym z tych, który najlepiej wskazuje nam drogę jest Krzyż. Mamy z Nim problem, bo ten znak jest dla nas często niezrozumiały. Nie chcemy przyjąć do wiadomości, że Krzyż nie jest przekleństwem. Chcielibyśmy w życiu uniknąć wszelkich problemów i trudności, a przecież nie tak uczył nas Jezus. On zapowiedział swym uczniom prześladowania. Ktoś powie – Bóg jest okrutny. Nieprawda. Czy nie jest logiczne, że skoro Ten, który wszystko czynił z miłości a został odrzucony, to i ten, kto chce Go naśladować takim będzie? Jeżeli spotyka cię w życiu Krzyż, to możesz być pewien, że jesteś na właściwej drodze. Jednak to od ciebie zależy czy zdecydujesz się nią podążać. Możesz się na Krzyż zbuntować, możesz się o niego z Panem Bogiem pokłócić, ale w końcu musisz go przyjąć, bo inaczej pogubisz się w tym życiu. Próba odrzucenia Krzyża zawsze prowadzi na manowce. Chryste spraw, aby umierała we mnie postawa, która szczęściem nazywa odczuwanie jedynie ziemskich radości. Pragnę przyjmować z miłością każdy Krzyż, który mnie spotyka, abym przez to coraz bardziej stawała się do Ciebie podobna.
III. Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem
Chrystus upada na oczach wielu ludzi. W tłumie, który Go otaczał byli też tacy, którzy wcześniej słuchali Jego pełnych mocy nauk. Widzieli jak uzdrawiał, wskrzeszał, słyszeli jak nazywał się Bożym Synem. Teraz po ludzku poniósł wobec nich klęskę. Jest skatowanym, bezsilnym, skazanym na śmierć złoczyńcą. Dla każdego z nas jest to ogromna lekcja pokory. Przecież nikt z nas nie lubi, gdy ktoś dostrzega nasze porażki, błędy i słabości. Chcemy żeby zawsze wszystko nam się udawało. Zwłaszcza wtedy, gdy wkładamy w nasze działania wiele wysiłku, a coś pójdzie nie po naszej myśli, to nasza zraniona duma dotkliwie nas uwiera. Trudno jest się przed kimś przyznać do pomyłki, nawet tej niezawinionej. Jeszcze trudniej dać samemu sobie prawo do popełniania błędów. Chcielibyśmy być idealni, a Bóg wcale tego od nas nie oczekuje. Swym upadkiem pokazuje nam jak umierać dla swych przesadnych ambicji, fałszywych ideałów i pychy, która zakrada się we wszystkie obszary naszego życia. Chryste pomóż mi pamiętać, że moje ludzkie niepowodzenia i upadki są niczym wobec chwały, która będzie kiedyś nagrodą za dochowanie Tobie wierności.
IV. Jezus spotyka Matkę swoją
Ile jest pięknych przykładów miłości i wzajemnej troski w naszych rodzinach. Z wielką wdzięcznością pomyślmy o wszystkich naszych bliskich, od których otrzymaliśmy w życiu tak wiele dobra. W chwilach trudnych, w chwilach ostatnich pożegnań wracają wspomnienia, ale i żal do siebie o może nigdy niewypowiedziane słowo „Dziękuję”. Jednak rodzina, to także ludzie wobec których potrafimy w tych złych chwilach być przerażająco szczerzy. Wobec obcych zachowamy jeszcze twarz, powstrzymamy negatywne emocje, ugryziemy się w język, aby nie powiedzieć za dużo. Wśród najbliższych te zasady kultury przestają mieć znaczenie. Bardzo łatwo podnosimy wtedy głos, wypominamy dawne błędy, kłócimy się w zasadzie bez powodu. W konsekwencji tych, których najbardziej kochamy potrafimy też najbardziej zranić. I próżno czekać aż ktoś pierwszy powie „przepraszam”. Czas powoli leczy sytuację i niby wszystko jest w porządku, ale rany pozostają. I bolą. Moi najbliżsi to osoby wśród których najłatwiej jest mi nauczyć się umierać. Życie każdego dnia samo daje mi ku temu nowe szanse. Chryste pomóż mi, abym w swojej rodzinie doskonaliła się w miłości a nie w zadawaniu cierpienia.
V. Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi
Być samowystarczalnym. Ze wszystkim radzić sobie samemu. Chyba każdy z nas ma takie pragnienie. Zwłaszcza osoby starsze z pewną nostalgią wspominają lata młodości, gdy nie potrzebowały niczyjej pomocy i nie były uzależnione od innych ludzi. Mamy problem z przyjmowaniem czyjegoś wsparcia i z proszeniem o poradę czy pomoc, zwłaszcza tą materialną. Wydaje nam się, że to uwłacza naszej godności, że pogarsza nasz wizerunek. A Jezus pomoc przyjmuje i to taką nie do końca szczerą, bo przecież przymuszoną. Jesteśmy w różnych momentach naszego życia. Jedni z nas właśnie czyjejś pomocy potrzebują, inni może jej udzielają sami nie wiedząc, że może przyjść moment, gdy sytuacja się odwróci. Uczmy się dziś umierać dla naszego ciągłego oceniania innych ludzi i intencji ich działań. Łatwo nam wydawać sądy o tych, którzy dziś o pomoc proszą. Jednak może kiedyś i ja znajdę się w tym gronie. Może moje życie tak się potoczy, że bez wsparcia drugiego człowieka nie dam sobie rady. Chryste, jeśli nadejdzie taka konieczność, że stanę się zależna od innych, to pomóż mi być wdzięcznym za wszelkie okazane dobro, a w bliźnim przychodzącym mi z pomocą pozwól mi dostrzec Twoje oblicze.
VI. Weronika ociera twarz Jezusowi
Jak ważne i potrzebne mogą stać się dla drugiej osoby moje proste gesty, słowa. Drobiazgi, które nic mnie nie kosztują, a dla kogoś nabierają szczególnego znaczenia. Otrzeć komuś twarz, to czasem przywrócić mu godność, to przypomnieć mu, że pod pyłem złożonym z niełatwej codzienności, z problemów, z grzechów, z tego wszystkiego co przygniata do ziemi jest twarz Bożego dziecka. Jest piękno, jest dobro. Jednak, aby dostrzec obok siebie drugiego człowieka z jego zaletami, a nie wadami muszę umierać dla swojego egoizmu, bo to egoizm koncentruje mnie przede wszystkim wokół siebie. Bóg każdemu z nas dał wielką „władzę”. Moim zachowaniem, postawą, słowami mogę komuś pomóc odzyskać wiarę w to, że jego życie ma ogromną wartość i uświadomić mu, że posiada w sobie talenty, o których istnieniu może nawet nie wie, a którymi może obdarowywać innych. Jednak moje słowo ma moc także zabić w kimś jego poczucie wartości. Chryste pomóż mi tak żyć, abym budowała, a nie niszczyła. Dziękuję Ci także za tych wszystkich ludzi, którzy i mnie pomogli uwierzyć, że jest we mnie więcej dobra niż zła.
VII. Jezus po raz drugi upada pod krzyżem
Chrystus uczył nas – „Miłujcie się wzajemnie, tak jak Ja was umiłowałem”. Ten nakaz jest jednocześnie zachętą do odkrycia, że drugi człowiek jest dla nas darem. Gdybyśmy przestrzegali tej prostej zasady, to życie ludzkie byłoby znacznie łatwiejsze i pozbawione nie tylko wielu upadków, ale i różnych form cierpienia. To, że otaczają nas różni ludzie, że swoją obecnością ubogacają nasze życie to dla nas wielka łaska. Niestety nie umiemy mądrze z niej korzystać. Dzielimy ludzi na tych, których lubimy i tych których nie lubimy. Wobec pierwszych jesteśmy życzliwi, wobec innych zachowujemy się lekceważąco, złośliwie, czasem okrutnie. A Bóg chce, abyśmy kochali wszystkich jednakowo, bo i On każdego z nas darzy tą samą miłością. Gdy spotykasz człowieka, który swoim zachowaniem czy cechami charakteru cię denerwuje, to pomyśl, że może właśnie Bóg daje ci szansę, abyś nauczył się co to znaczy naprawdę kochać. Bycie dobrym, życzliwym, pomocnym dla kogoś kogo nie lubimy to postawa, która powinna cechować każdego chrześcijanina. Chryste ucz mnie umierać dla postawy szufladkowania ludzi wobec swoich nieprawdziwych często kryteriów. Pomóż mi w każdym człowieku dostrzegać przede wszystkim dobro.
VIII. Jezus pociesza płaczące niewiasty
Doświadczamy niejednokrotnie, że inni ludzie mają wobec nas swoje oczekiwania. Chcą byśmy inaczej się zachowywali, inaczej myśleli. Wydaje im się, że mają najlepszy pomysł na nasze życie. A my zbyt często przejmujemy się bezrefleksyjnie tymi opiniami. To jest wielka pułapka współczesnego świata, który zamiast odwoływać się do Boga, stale odwołuje się do oczekiwań innych ludzi. Zabiegając o ludzką sympatię i o to, by być dobrze postrzeganym naginamy własny system wartości. Najpierw ustępujemy w drobnych sprawach, potem w większych, bo przecież świat się zmienia i trzeba iść z postępem. Jednak mimo szybkiego rozwoju wszystkich dziedzin życia, prawdy, które głosi chrześcijaństwo nie mogą się zmienić, bo Ewangelia Chrystusowa jest ciągle ta sama. Prawdziwy wyznawca Chrystusa musi mieć odwagę coraz częściej stawać pod prąd temu, co głoszą inni. Jedni nas wyśmieją, inni obmówią i nazwą głupimi. Trzeba się na to przygotować i przyjąć to mimo wszystko. To jest Krzyż, który musimy ponieść. To jest umieranie dla własnej dobrej opinii w oczach innych ludzi. Chryste, pomóż mi pamiętać, że w swoim życiu mam się kierować tylko tymi oczekiwaniami, jakie Ty masz wobec mnie.
IX. Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem
Może mamy czasem wrażenie, że nasza wiara stoi w miejscu. W zasadzie robimy wszystko jak należy, modlimy się, korzystamy z sakramentów, ale jakby czegoś nam brakuje. Wiara, którą wyznajemy nie daje nam radości, nie przemienia nas i naszego życia. Dlaczego tak jest? Bo tak naprawdę nie dostrzegamy, że potrzebujemy powstać z naszych może niewinnie wyglądających upadków, do których się przyzwyczailiśmy i których zła nie widzimy. Słuchamy wielu pouczeń padających z ambony, ale ile z nich odnosimy do siebie? Może denerwujemy się, że ksiądz „czepia się” tego co wydaje nam się nieistotne, że Kościół „miesza się” w sprawy, które nie powinny Go obchodzić. Bardzo łatwo i szybko usprawiedliwiamy swoje grzechy, bo przecież inni czynią znacznie więcej zła niż my. Tak naprawdę zupełnie nie przyjmujemy do wiadomości, że wezwanie do nawrócenia skierowane jest właśnie do nas. Można cały czas żyć w poczuciu bycia pobożnym katolikiem leżąc jednocześnie w błocie grzechu. Chryste daj mi odwagę stanięcia w prawdzie i spojrzenia na siebie Twoimi oczami. Ucz mnie umierać dla mojej złudnej postawy usprawiedliwiania zła w swoim życiu.
X. Jezus z szat obnażony
Jednym z coraz częstszych grzechów współczesnego świata jest przesadna troska o swój wygląd zewnętrzny. Media wmawiając nam, że wartość ma tylko to, co jest piękne i młode sprawiają, że wielu ludzi stale zadręcza się tym, że nie wyglądają tak, jakby tego chcieli. Ciało jest Bożym darem i należy o nie dbać i je szanować, ale troska o to, jak wyglądam nigdy nie może przysłonić mi troski o moje wnętrze. Jaki pożytek będzie ze zrzuconych kilogramów, z mniejszej ilości zmarszczek czy wysportowanej sylwetki jeśli nie będzie we mnie ani odrobiny dobra więcej? Co dałby mi inny wygląd twarzy jeżeli nie gościłaby na niej radość z bycia Bożym dzieckiem? Czy nowa fryzura lub ubranie przemieni moje serce bym miała więcej miłości dla ludzi wokół mnie? Gdy ktoś umiera, to nikt nie wspomina tego jak wyglądał, ale to jakim był człowiekiem. Także Bóg, gdy spotkam się z Nim twarzą w twarz spyta mnie o piękno, ale to wewnętrzne. Boże, który każdego z nas stworzyłeś tak cudownie, naucz mnie umierać dla przesadnej troski o swój wygląd i każdego dnia rozwijać piękno mojej duszy.
XI. Jezus do krzyża przybity
Gdy bardzo nam na czymś zależy, gdy wkładamy wiele wysiłku w jakąś sprawę, gdy jesteśmy przekonani o dobrych intencjach podejmowanych działań, a potem spotykamy się z niezrozumieniem i pretensjami, to dotyka nas rozczarowanie, bezsilność i ból. Jezus idąc przez życie wszystko czynił z miłości, a spotkało Go za to przybicie do Krzyża. Ręce, które czyniły dobro zostały unieruchomione, a Chrystus pozostał wyśmiany i niezrozumiany. Doświadczamy takich uczuć i my w wielu sytuacjach, ale nasze reakcje są zupełnie inne. Zarzekamy się, że już nigdy więcej nie damy się tak zranić i że nie warto być dobrym. A Jezus na krzyżu przebacza i modli się za nas. To jest jedna z najtrudniejszych lekcji umierania. Przyjdzie taki czas, gdy pozostaniesz sam ze swoim rozczarowaniem i bólem. Błogosław wtedy Boga za to doświadczenie. Uwielbiaj Go za Krzyż, który On ci zsyła. Módl się za tych, którzy cię zranili. Te słowa brzmią jak kiepski żart. Dziękować za Krzyż? Błogosławić w trudnościach? Tak, właśnie tak. To jest chrześcijaństwo – kochać Boga i kochać drugiego człowieka pomimo cierpienia, które mnie spotyka. Panie Jezu, daj mi siłę nie zawrócić nigdy z tej drogi.
XII. Jezus umiera na krzyżu
Od momentu urodzenia każda chwila przybliża nas do śmierci. Można powiedzieć, że śmierć jest jedynym pewnym momentem naszego życia. Jednak jak pisała św. Siostra Faustyna – „śmierć niczego co dobre nie niszczy”, bo to nie jest koniec naszego istnienia, to tylko szczyt tej ziemskiej wędrówki. Historia Jezusa Chrystusa nie kończy się na Golgocie. Przecież potem było jeszcze zmartwychwstanie i wniebowstąpienie. Wielu świętych mówiło z ogromną tęsknotą, że czekają na moment swojej śmierci, bo wreszcie spotkają Tego, dla którego całe życie uczyli się kochać i umierać. Ktoś powiedział – „Jeśli umrzesz zanim umrzesz, to nie umrzesz gdy umrzesz”. To zdanie oznacza, że jeśli tu na ziemi każdego dnia będziemy umierali dla naszych grzechów, wad i słabości, to sam moment śmierci nie będzie dla nas końcem, ale nowym lepszym początkiem. Pomyśl co czujesz, gdy myślisz o chwili swego odejścia z tego świata. Jeśli umieranie jest czymś, co cię przeraża, to może właśnie dlatego, że nie uczysz się tego każdego dnia. Chryste, wyzwól mnie z lęku przed śmiercią i spraw, abym na to spotkanie z Tobą była zawsze przygotowana.
XIII. Jezus z krzyża zdjęty
Męka Chrystusa się skończyła. Tłum się rozproszył. Żołnierze wykonawszy zadanie odeszli. Pozostała Matka i martwe Ciało Chrystusa złożone w Jej ramionach. Jezus już nie otworzy swych ust, ale czy rzeczywiście z tej sceny choć pogrążonej w milczeniu nie płynie dla nas nauka? Cisza jest często bardziej wymowna niż potok słów. Niewielu z nas to rozumie. Potrafimy zaciekle bronić swojego zdania, kłócić się, spierać, bo przecież to my mamy rację. Wiemy, że tak jest i za wszelką cenę dążymy do tego, by druga strona nam to przyznała. Jak wiele niepotrzebnych słów wypowiadamy i jak wiele bezsensownych sporów prowadzimy tylko po to, by postawić na swoim. Jezus „toczył walkę” najważniejszą – o zbawienie każdego człowieka. I przecież wiedział, że pomimo ciągłej krytyki, szemrania i bezpodstawnych oskarżeń, to właśnie On ma rację. Jednak nie walczył tak jak my. Wypowiadał swoją naukę, a potem milczał. Milczał aż po męczeńską śmierć na krzyżu. Milczała też Maryja, choć i Ona wiedziała, że Jej Syn jest niesprawiedliwie oskarżany. Chryste, ucz mnie umierać dla mojego wielomówstwa i dla ciągłej potrzeby posiadania zawsze ostatniego zdania. Wystarczy, że Ty wiesz, po której stronie jest prawda.
XIV. Jezus do grobu złożony
W naszym życiu zwykle bywa tak, że radosne chwile przeplatają się ze smutnymi. Warto czasem podczas modlitwy zastanowić się nad tym, co wywołuje we mnie smutek, co mnie przygnębia i co pozbawia nadziei. Takie przyjrzenie się trudnym emocjom jest o wiele lepsze niż próba ich wyparcia, bo dzięki temu możemy się wiele o sobie dowiedzieć. Czy nie jest może tak, że smutek jest wynikiem mojego egoizmu – bo moje plany i moja wola się nie zrealizowały? Może jest wynikiem braku zaufania – bo nie potrafię z wiarą przyjąć Krzyża, który mnie spotyka? Może jest wynikiem zazdrości – bo innego człowieka spotkało jakieś dobro a mnie nie? Nie bójmy się stawiania pytań o to, jakie jest naprawdę moje życie. Może dojdziesz do wniosku, że nie rozumiesz dlaczego Bóg prowadzi cię taką, a nie inną drogą; dlaczego daje ci właśnie taki, a nie inny Krzyż. Nie musisz tego rozumieć, ale jeśli naprawdę będziesz wobec siebie szczery, to patrząc wstecz zauważysz, że Bóg jest w twoim życiu zawsze obecny, choć może w niektórych momentach wydawało ci się, że Jego nie ma. Chryste niech umrze we mnie to wszystko, co nie pochodzi od Ciebie. Pragnę umrzeć, aby żyć. Wiecznie żyć.
ZAKOŃCZENIE
„Trzeba porzucić dawnego człowieka (…) i przyoblec się w człowieka nowego, stworzonego na obraz Boga (Ef 4,22.24)” – to słowa św. Pawła. Dzisiejsze nabożeństwo Drogi Krzyżowej miało nam uświadomić, jak wiele jest w naszym życiu obszarów, które musimy odnowić. Jak wiele jest miejsc, które musimy poukładać na nowo po Bożemu, zamiast po swojemu. Zmiany, które związane są z jakimś wyrzeczeniem są często bolesne i trudne do zaakceptowania, jednak jeśli naprawdę chcemy naśladować Chrystusa, to musimy porzucić to, co nas od Niego oddala. Nie bój się spojrzenia na siebie w prawdzie. Pod warstwą słabości i grzesznych przyzwyczajeń jest dobro, które wpisał w ciebie sam Bóg. Odkrywanie w sobie tego pierwotnego obrazu, na który zostaliśmy stworzeni jest fascynującą i piękną przygodą. Niech Zmartwychwstały Chrystus, w którego wierzymy da nam siłę do codziennego umierania, abyśmy kiedyś mogli z Nim żyć wiecznie.
Ewa Klimczyk
Sosnowiec