ks. Jan Macha

WSTĘP

Ojciec Święty Franciszek napisał – „Świętość jest najpiękniejszym obliczem Kościoła. Lubię dostrzegać świętość w cierpliwym ludzie Bożym. Jest to często „świętość z sąsiedztwa”, świętość osób, które żyją blisko nas i są odblaskiem obecności Boga.” Takim świętym z sąsiedztwa jest wyniesiony niedawno na ołtarze ks. Jan Macha, do którego najbliżsi zwracali się tak zwyczajnie - Hanik.

Będąc wiernym Bogu w sprawach codziennych, nie wyparł się Go także w chwili najcięższej próby. Chciejmy dzisiejsze nabożeństwo Drogi Krzyżowej przeżyć w oparciu o wskazania, jakie swoim życiem głosił bł. ks. Jan Macha.

I. Jezus na śmierć skazany

Dziwimy się czasem, gdy słyszymy, że ludzie wobec różnorakich prześladowań mają odwagę pozostać wierni wartościom, za których wyznawanie grozi im nawet utrata życia. Skąd czerpią siłę? Rocznikowy kolega ks. Jana Machy wspomina go tak -  „Miłość Boga była ośrodkiem Jego życia, uczuć i myśli. Rozmowy z Bogiem uważał za najpiękniejsze godziny dnia. W listach z więzienia pisał - „Pierwsza prośba, którą do Was kieruję, to modlitwa; druga – modlitwa, trzecia – także modlitwa. Jak się cieszę, że otrzymałem brewiarz. Po pięciu miesiącach mogę znowu odmawiać officium. Jak długo tu jestem, nie narzekałem na swój los, ale wszystko znoszę z poddaniem się woli Bożej”.  Tylko bliska relacja z Bogiem daje siłę do przetrwania najtrudniejszych chwil. Bóg jest Osobą i tak jak z każdą inną osobą relację z Bogiem buduje się przez systematyczne przebywanie ze sobą. Z Bogiem można spotykać się w modlitwie. Jest obecny w swoim Słowie. Nie łudźmy się, że wystarczy przypominać sobie o Nim tylko wtedy, gdy jest źle. Nikt z nas nie chciałby mieć przyjaciół, którzy pamiętają o nas tylko wtedy, gdy jesteśmy im potrzebni, a niestety właśnie w taki sposób traktujemy często Boga.  Kim dla Ciebie jest Bóg – Ojcem i Przyjacielem czy tylko ostatnią „deską ratunku”?

II.  Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

Choć w zamyśle Boga człowiek został stworzony do życia w raju, to na skutek grzechu pierworodnego ziemska wędrówka każdego z nas nierozerwalnie związana jest z doświadczeniem krzyża. Warto jednak wracać stale do tej rzeczywistości, która jest nam przeznaczona. Tylko spojrzenie z nadzieją w wieczność pozwoli nam właściwie przeżywać wszystkie chwile naszego życia, zarówno te dobre, jak i te trudne. Tak w jednym z kazań zachęcał swoich wiernych ks. Jan Macha - „Myślcie o niebie zarówno w kościele, jak i w domu, przy pracy i w chwilach odpoczynku. Myśl o niebie gdy wstajesz ze snu, gdy kładziesz się do łóżka; myśl o niebie gdy klękasz do pacierza, gdy siadasz do posiłku. Myśl o niebie gdy ci wesoło na duszy i gdy gniecie cię smutek i trwoga, byś nie stracił cierpliwości i nie zapomniał, że czuwa nad tobą Bóg, który jest ucieczką i mocą naszą i pomocnikiem we wszystkich uciskach naszych. W szczególniejszy sposób myśl o niebie w chwili pokus i doświadczeń, byś nie upadł.” Spróbujmy tę prostą zachętę zacząć stosować w naszej codzienności, a zobaczymy o ile łatwiej będzie nam mierzyć się z tym, co przynosi każdy kolejny dzień. Czy rzeczywistość nieba jest tym, za czym tęskni twoje serce?

III. Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem

W życiu ks. Jana miał miejsce epizod, który gdyby potraktował jako niepowodzenie, to prawdopodobnie nie zostałby kapłanem. Tak opisuje to jego siostra - „Hanik, jak zdał maturę zgłosił się do Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie, ale właśnie w tym roku było zbyt dużo kandydatów i Hanik nie został przyjęty. Nie chciał zostać w domu, więc zgłosił się na Uniwersytet Jagielloński na wydział prawa. Po roku znów zgłosił się do Seminarium i został przyjęty.” Nasze potknięcia czy przeciwności powodują czasem, że rezygnujemy z pierwotnie obranego celu, który był dobry. Często wycofujemy się z postanowień, gdy napotykamy pierwsze trudności na drodze ich realizacji. Trzeba jednak pamiętać, że Pan Bóg czasem chce oczyścić intencje naszego działania i dlatego dopuszcza w naszym życiu rozmaite zmagania. Jednocześnie jeżeli Bóg powołuje nas do czegoś, to zawsze da nam siłę i możliwości do zrealizowania Jego woli.  To co najważniejsze zazwyczaj wymaga wielu wyrzeczeń. Niby to wiemy, a jednak tak łatwo usprawiedliwiamy swoją rezygnację z walki o własną świętość. Czy ćwiczysz się w niełatwej sztuce powstawania z upadków?

IV.  Jezus spotyka Matkę swoją

Jak na drodze krzyżowej Chrystusa nie mogło zabraknąć Jego Matki, tak samo nie może Jej zabraknąć na drodze życia każdego z nas. Święci, których Kościół wyniósł do chwały ołtarzy mieli wielkie nabożeństwo do Matki Bożej. Miał je także ks. Jan. Po jego śmierci rodzice otrzymali wykonany przez niego w więzieniu różaniec ze sznurka. W jednym z kazań mówił o tej modlitwie tak – „Różaniec jest najlepszym i najpiękniejszym modlitewnikiem. Jest dla wszystkich dostępny i możemy go zawsze nosić przy sobie. Wszyscy go rozumieją – od prostej staruszki przesuwającej drżącymi rękami paciorki różańca do największego uczonego, który zagłębia się w jego tajemnicach. Kogo już kiedyś spotkało nieszczęście, ten wie, czym jest różaniec. Jakie daje pocieszenie i ukojenie tym, którzy go odmawiają. Pozostańmy wierni różańcowi przez całe nasze życie aż do śmierci a wtedy będziemy pewni tego, że nasza Matka, Maryja Dziewica, nas nie opuści, że będzie naszą orędowniczką.” W czasach, w których coraz częściej słyszymy o rozmaitych zagrożeniach, kiedy całe narody wydają gigantyczne pieniądze na broń mającą chronić przed agresją innych, każdy z nas ma broń najpotężniejszą, która chroni tych, którzy jej używają, a jednocześnie nikogo nie rani. Maryja chce chronić twoją duszę przed złem i pokusami tego świata, tylko czy ty Ją o to prosisz?

V.  Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi

Stacja drogi krzyżowej, w której spotykamy się z Cyrenejczykiem zadaje nam pytanie o nasze zaangażowanie w życie Kościoła, którego członkami jesteśmy. Ile jest w nas prawdziwego zatroskania o realizację słów – „jeden drugiego brzemiona noście”. Ile jest troski o własne uświęcenie, którym mogę umacniać, albo osłabiać wspólnotę Kościoła? Tak zwracał się do swoich parafian ks. Jan Macha - „Czy twoje życie naprawdę odpowiada temu uprzywilejowanemu miejscu, jakie zajmujesz jako chrześcijanin, jako członek Kościoła, jako dziecko Boże? Ilu musi odpowiedzieć na to pytanie niestety przecząco! Źle u nich z uczestniczeniem we Mszy Św., z przyjmowaniem sakramentów świętych, z modlitwą. Czy w tym sensie nie ogarnia nas obecnie obojętność? Wierzy się, że można z błahych powodów uzyskać dyspensę. Tysiące ludzi zna Kościół tylko z zewnątrz. Zapomnieli nawet modlitw, które poznali na łonie matki. Czy może ty też jesteś chrześcijańsko ochrzczony, ale żyjący jak poganin? Chrześcijanin z nazwy, którego niewiele obchodzą łaska i przepisy Kościoła?”. Te słowa zostały wypowiedziane ponad 80 lat temu, a są dalej przerażająco aktualne. Zwłaszcza w czasach pandemii tak łatwo nam się zwolnić z przestrzegania przykazań. Szybko i na dziesiątki sposobów potrafimy dziś usprawiedliwić swoje lenistwo i swoją obojętność. Które z tych argumentów pozostaną aktualne, gdy przyjdzie ci je wypowiedzieć patrząc w oczy Chrystusowi?

VI.  Weronika ociera twarz Jezusowi

Jeden z kolegów rocznikowych ks. Jana tak go wspomina - „Współczucie nad nędzą ludzką to najpiękniejsza cecha charakteru ks. Machy. Tym wyróżniał się w seminarium i w życiu kapłańskim. Kiedy matka przywiozła do Krakowa paczkę, Janek zwoływał kolegów kursu, obdarowywał i dzielił, aż mu nic nie zostało. (…) Początek jego pracy w pierwszej parafii zbiega się z wybuchem II wojny światowej. Ks. Macha widzi, jak ojców rodzin zabiera się do więzień, wywozi do obozów. Pozostałe rodziny cierpią głód i nędzę. Zbiera datki dla ofiar wojny. Sam zanosi zapomogi. Wkrótce znajdzie pomocników i rozszerzy akcję dobroczynną na całą okolicę. Nie spodziewał się, że jeden z najbliższego otoczenia zdradzi sprawę i odda ich w ręce Gestapo.” Z tych słów wyłania się obraz człowieka, który od najmłodszych lat był wrażliwy na niedolę innych. To nie jest tak, że zdobył się nagle na pojedynczy akt heroizmu. On po prostu dostrzegał potrzeby ludzi, a czynienie dobra było dla niego tak naturalne jak oddychanie. Dlatego nie przestał okazywać miłosierdzia pomimo groźby kary, która ostatecznie na niego spadła. Takiej postawy musimy się nauczyć, aby być dobrym niezależnie od okoliczności, albo od spodziewanego bilansu zysków lub strat. Czy potrafisz być dobry bez kalkulowania czy ci się to opłaci?

VII.  Jezus po raz drugi upada pod krzyżem

Mamy własny plan na swoje życie. Pan Bóg też ma na nasze życie plan. I to Jego plan jest właściwy, bo to Bóg jest naszym Stwórcą. To On wymyślił jak mamy wyglądać, jaki mamy charakter, jakie talenty. Wszystko w nas zostało skomponowane idealnie. Dramatem człowieka jest to, że próbuje poprawiać zamysł Pana Boga, a naszym zadaniem na ziemi nie jest stworzenie się na nowo, ale właściwe odczytanie woli Bożej wobec siebie. W swoim ostatnim liście ks. Jan Macha napisał – „Moim życzeniem było pracować dla Niego, ale nie było mi to dane.” To nie są słowa skargi. To pokorne przyznanie, że choć w planach życia było wiele lat kapłańskiej służby, to wola Boga jest ponad tym wszystkim. W tamtym momencie patrząc po ludzku, życie młodego kapłana zdawało się być przegrane. A dziś mówimy o nim błogosławiony czyli szczęśliwy. Ocenę sensu naszego życia wraz ze wszystkimi jego doświadczeniami należy zawsze pozostawić Bogu. Tylko On wie czy to co my nazwiemy porażką, nie będzie naszą największą wygraną. „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” uczył św. Piotr. A czy słuchasz głosu Boga przemawiającego do ciebie w twym sercu?

VIII.  Jezus pociesza płaczące niewiasty

Czego w życiu boimy się najbardziej? Na czym koncentrują się nasze emocje? Co najczęściej skupia naszą uwagę? Czy rzeczywiście są to sprawy, o które powinniśmy mieć największe staranie? Chrystus na drodze swojej męki prostuje myślenie kobiet, którym wydaje się, że Jezusowi potrzebne jest ich współczucie. Ks. Jan Macha także kierował myślenie swoich parafian na to, co najistotniejsze. Tak mówił w jednym z kazań - „Wrogami naszymi są szatan, świat, nasze własne namiętności. Wrogowie to potężni i tym niebezpieczniejsi, że ukazują się nam najczęściej w postaci przyjaciół. Umieją przed naszymi oczami roztoczyć takie ponęty, że niejeden idzie za nimi, jak za błędnym ognikiem, i nie spostrzega, że już się stacza w przepaść bezdenną. Trzeba mieć bardzo jasne światło przed oczyma i bardzo mocne oparcie pod nogami, aby nie upaść, żeby nie zbłądzić.” Jesteśmy wystawieni na ciągłe pokusy szatana, który zło przedstawia nam jako dobro, a to co rzeczywiście wartościowe obśmiewa. Łatwo się pogubić wtedy, gdy idziemy z prądem tego świata, albo kierujemy się porywami emocji. Tylko Bóg podpowiada zawsze właściwe rozwiązania, nie zawsze najprostsze, ale bezpiecznie prowadzące do celu naszej ziemskiej drogi. Czy wierzysz w to, że Bóg naprawdę chce twojego dobra?

IX. Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem

Kapelan więzienia wspomina jak trudnym doświadczeniem było dla ks. Jana to, że nie mógł sprawować Mszy świętej, a w jednym z listów więziennych on sam pisze do rodziny - „Ciężko mi na sercu, że nie mogę się spowiadać i przyjąć komunii świętej. Mija już prawie rok jak ostatnio miałem okazję do spowiedzi. O, co ja bym za to dał, żeby uklęknąć przed ojcem spowiednikiem.” Czy słowa te nie są dla nas wyrzutem sumienia? Ile razy stojąc w kolejce do konfesjonału podziękowaliśmy Chrystusowi za to, że mamy możliwość sięgnąć po sakrament miłosierdzia, jakim jest spowiedź. Może jest to dla nas tylko przykra konieczność, nakazany obowiązek, rutynowa comiesięczna wyliczanka tych samych grzechów? A gdzie jest nasza wdzięczność za dar kapłana, za dar rozgrzeszenia? Jaka jest nasza wdzięczność za dar Eucharystii tak hojnie i łatwo dostępny? Czy potrafimy zatęsknić za Bożą obecnością w naszym życiu? Sakramenty są jak wyciągnięta ręka Boga, który chce nas podnosić z naszych upadków i wskazuje właściwy kierunek życia. Czy pozwalasz się Bogu przez to życie prowadzić?

X.  Jezus z szat obnażony

W jednym z listów do rodziny ks. Jan pisze - „Ach, jak mało jest potrzebne człowiekowi by być szczęśliwym! Ale tego uczy się dopiero przez boleść i przeznaczenie. Te miesiące mojego uwięzienia są bardzo bogato pouczające, nawet bardzo drogie. Oni mnie zamknęli i dali do zrozumienia, że życie tylko z Bogiem i dla Boga ma znaczenie. Wystarczy tak mało, aby być szczęśliwym teraz i w wieczności. Potrzeba tylko dla Boga i z Bogiem żyć.” Słowa ks. Jana zawstydzają, ale jednocześnie są potwierdzeniem słów Chrystusa – „Błogosławieni ubodzy w duchu.” Opływamy w tak wiele dóbr materialnych, otaczamy się mnóstwem niepotrzebnych przedmiotów, marnujemy czas na sprawy nieistotne. Im więcej mamy, tym więcej pragnień w nas się rodzi. Ale czy jesteśmy szczęśliwi? Spotykamy natomiast osoby, które w ludzkim rozumieniu są biedne, ale dzięki temu potrafią ucieszyć się każdym drobiazgiem, uśmiechem innego człowieka, powiewem wiatru, darem którym mogą podzielić się z innymi. Nie chodzi o to, żeby wszystkiego się wyrzec, ale żeby mieć w sobie tyle wolności, aby utrata dóbr materialnych nie prowadziła nas do smutku. Czy potrafisz dostrzec, że czymś absolutnie najcenniejszym w twoim życiu jest łaska wiary?

XI.  Jezus do krzyża przybity

W obozie  w Mysłowicach katowano ks. Machę w straszny sposób. Aresztowany z nim kleryk opisywał - „każdy więzień otrzymuje 20 batów i musi leżeć we dnie i w nocy na gołych deskach, które niemiłosiernie gniotą. Dokucza głód i bicie”. Świadkowie tych wydarzeń podają, że ciało ks. Machy było czarne jak węgiel od bicia, a niewygojone fragmenty odpadały. Odnajdujemy podobieństwo w cierpieniu do ran zadanych Chrystusowi poprzez biczowanie i przybicie do krzyża. Można by przytoczyć wiele wydarzeń z historii, gdzie człowiek dla drugiego człowieka był okrutnym katem. I pytamy się czasem - skąd w człowieku takie okrucieństwo? Ale czy każdy z nas nie staje się czasem prześladowcą bliźniego? Czy nie ranimy innych ludzi swoim słowem? Jak precyzyjne ciosy potrafimy wymierzyć naszym językiem. Doskonale znamy słabości drugiego człowieka i wykorzystujemy to, aby kogoś tym mocniej zabolało. Obmowa, kłamstwo, wyśmiewanie, przypominanie dawnych upadków. Jak wiele można by wymienić. Ktoś powie, że nie można porównać tego do zadawania cierpień fizycznych. Ale czy na pewno? Może po prostu zadajemy rany na miarę naszych możliwości i okoliczności życia? Gdzie i czy w ogóle masz granicę w zadawaniu cierpienia?

XII.  Jezus umiera na krzyżu

Ks. Jan Macha przed śmiercią w swoim ostatnim liście zapisał słowa – „Za 4 godziny wyrok będzie wykonany. Zostańcie z Bogiem! Przebaczcie mi wszystko! Idę przed Wszechmogącego Sędziego, który mnie teraz osądzi. Dziękuję za wszystko! Umieram z czystym sumieniem. Żyłem krótko, lecz uważam, że cel swój osiągnąłem. Nie rozpaczajcie! Wszystko będzie dobrze. Bez jednego drzewa las lasem zostanie.” Te słowa to jakby echo Chrystusowych słów z krzyża - „Wykonało się”. Jak pięknie byłoby gdyby każdy człowiek mógł umierać z przekonaniem, że jego życie było spełnione i owocne i że to wszystko, do czego Pan Bóg go przeznaczył zostało we właściwy sposób zrealizowane. Ale ponieważ nie znamy chwili swojej śmierci, więc zawsze wydaje nam się, że na takie myślenie mamy jeszcze czas. A jednak Bóg odwołuje z tego świata ludzi w różnym wieku, bo to nie z ilości przeżytych lat, ale z głębi miłości kiedyś będziemy osądzeni. Warto „uczyć się umierać” codziennie. Zastanawiajmy się każdego wieczoru czy o mijającym dniu możemy powiedzieć Bogu – wykonałem dziś wszystko zgodnie z Twoją wolą. A gdybyś już dziś ujrzał Boga twarzą w twarz, co byś Mu wtedy powiedział?

XIII.  Jezus z krzyża zdjęty

Chcielibyśmy mieć swoje życie pod kontrolą czasem aż do tego stopnia, że próbujemy już teraz zapanować nad tym, co wydarzy się po naszej śmierci. Wielu za życia wystawia sobie na cmentarzu okazałe pomniki, niektórzy planują szczegóły swojej ceremonii pogrzebowej. Ks. Jan Macha nie miał pogrzebu. Siostra wspomina – „Mama poszła prosić, czy nie można by było dostać Jego zwłok, ależ gdzie, nawet nie powiedzieli gdzie ich pochowali, powiedzieli, że to tajemnica. Mama poszła na probostwo zamówić Mszę za Niego, ale już było Gestapo, że nie wolno, tylko cicha Msza, dwie świece i bez organów, żadnego innego oświetlenia.” Sam ks. Jan w ostatnim liście przewidział tę sytuację pisząc – „Pogrzebu mieć nie mogę, ale urządźcie mi na cmentarzu cichy zakątek, żeby od czasu do czasu ktoś o mnie wspomniał i zmówił za mnie „Ojcze nasz”. Dziękuję za dotychczasowe modlitwy i proszę też nie zapominać o mnie w przyszłości.” Oto co jest ważne – modlitwa. Jeśli naprawdę wierzymy w życie wieczne, to jedyne o co winniśmy się zatroszczyć, to modlitewna pamięć innych. Tylko ona przenika barierę wieczności, do której nie dotrze płomień znicza zapalonego na najpiękniejszej nawet nagrobnej płycie. A czy na twoją modlitwę ktoś nie czeka po tamtej stronie?

XIV.  Jezus do grobu złożony

W jednym ze swoich kazań ks. Jan Macha powiedział - „Wierzymy, że krwawe stacje drogi krzyżowej historii zaprowadzą nas w końcu do grobu Zmartwychwstania, nawet jeśli dzisiaj biegną wśród uderzeń bicza Piłata, Kajfasza czy Heroda. Nawet jeśli nasz Wielki Piątek będzie miał więcej niż 24 godziny, to po nim nastąpi wielkanocny poranek. Chwalebny grób wielkanocny zapowiada święto pocieszenia dla tych tysięcy i milionów ludzi, którzy spełniają swoje obowiązki z potem na czole, ciałem pokrytym śladami walki o przetrwanie, ale z sercem pełnym pokoju spokojnego sumienia wyznając święte przekonanie: sprawiedliwość i dobro nigdy nie przeminą.” Przedziwna jest nasza wiara, pełna paradoksów, a jednocześnie piękna głębią przesłania nadziei, które głosi. Śmierć dla nikogo nie jest końcem, cierpienie ostatecznie kiedyś przeminie, każdy nasz trud będzie wynagrodzony, każda łza otarta, każdy ból uleczony. Stojąc przy grobie Chrystusa pomyśl o tym wszystkim, co ciebie „wpędza do grobu”, o wszystkich twoich grzechach, o problemach z którymi nie masz już siły sobie radzić, o tęsknocie za tymi których kochasz. To wszystko jest tylko chwilowe. To wszystko kiedyś przeminie. Kiedyś będziemy już zawsze naprawdę szczęśliwi. Wierzysz w to?

ZAKOŃCZENIE

Niech przesłaniem zakończonego nabożeństwa drogi krzyżowej i cenną wskazówką na dalszą drogę naszego życia będą słowa wypowiedziane przez ks. Jana Machę w czasie jednego z kazań -  „Niebo to nasza prawdziwa ojczyzna, to nasze dziedzictwo. Tylko człowiek niespełna rozumu wybiera się w daleką podróż nie myśląc wcale o celu. Myślmy o niebie, bo to kres naszej pielgrzymki doczesnej; myślmy o Ojcu, który nas tam czeka. Myślmy o Matce Pannie Maryi; myślmy o braciach i siostrach, Świętych Pańskich którzy nas wyprzedzili, myślmy o szczęśliwości bez granic, zgotowanej dla nas w niebiesiech!”

(EK)


Błogosławiony ks. Jan Macha urodził się 18 stycznia 1914 r. w tradycyjnej śląskiej rodzinie Pawła Machy i Anny z domu Cofałka w Chorzowie Starym. Miał dwie siostry i brata. W rodzinie nazywano go zdrobniale „Hanikiem”. Udzielał się w harcerstwie i sporcie. Działał również w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży.

W 1934 roku wstąpił do Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie, a 25 czerwca 1939 otrzymał święcenia kapłańskie z rąk biskupa Stanisława Adamskiego w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Katowicach.

Po dwóch miesiącach zastępstwa w rodzinnej parafii, 10 września został wikarym w kościele parafialnym św. Józefa w Rudzie Śląskiej. W tym miejscu nawiązał łączność z tajną organizacją i zaczął ożywioną działalność charytatywną wśród polskich rodzin, dotkniętych skutkami i okupacji.

5 września 1941 roku kapłan został aresztowany przez gestapo na dworcu w Katowicach. Znaleziono przy nim listę osób, którym pomagał wraz ze współpracownikami oraz inne dokumenty wskazujące, że zbierali pieniądze na pomoc potrzebującym. Lista była jednym z głównych dowodów w późniejszym śledztwie i procesie całej grupy.

17 lipca 1942 podczas krótkiej rozprawy przed sądem doraźnym w Katowicach, ks. Macha i współpracujący z nim kleryk Guertler zostali skazani na śmierć przez ścięcie. Wyrok wykonano 3 grudnia 1942 w katowickim więzieniu.

Ciała ks. Machy nigdy nie wydano rodzinie, najprawdopodobniej zostało spalone w obozie koncentracyjnym Auschwitz. W liście napisanym kilka godzin przed egzekucją ks. Macha prosił rodzinę, aby urządziła mu na cmentarzu „cichy zakątek, żeby od czasu do czasu ktoś o mnie wspomniał i zmówił za mnie «Ojcze nasz»”. Jego prośba została spełniona po latach, kiedy z inicjatywy kolegów rocznikowych w październiku 1951 roku powstał symboliczny grób ks. Jana na starym cmentarzu parafii św. Marii Magdaleny w Chorzowie Starym.

Beatyfikacja odbyła się 20 listopada 2021 w archikatedrze Chrystusa Króla w Katowicach, a przewodniczył jej w imieniu papieża Franciszka kard. Marcello Semeraro – prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.