WSTĘP
Dziękujemy Ci Chryste, że zaprosiłeś nas na to nabożeństwo Drogi Krzyżowej i możemy uczestniczyć w tej drodze, która przyniosła nam zbawienie.
Daj nam odwagę bycia Twoimi naśladowcami, a nie tylko biernymi obserwatorami. Otwieraj nas na poznanie prawdy o nas samych i o potędze Twojej miłości do nas. Pomóż nam z wiarą spoglądać na wydarzenia naszego życia i odkrywać w nich ślady Twojej obecności.
I. Jezus na śmierć skazany
Ten sąd nie zaczyna się w pałacu Piłata. Zaczął się znacznie wcześniej. Najpierw był ogród. Eden. Raj przygotowany przez Boga dla człowieka. Ale człowiek zdradził Boga, odrzucił Go. Bóg więc wydał na niego wyrok – przeznaczony do wieczności człowiek stał się śmiertelny. Bo zapłatą za grzech jest śmierć. A potem był inny ogród. Getsemani. Ogród Oliwny. I w nim człowiek znowu zdradził Boga. I Bóg znowu wydał wyrok skazujący, bo zapłatą za grzech jest śmierć. Ale tym razem na śmierć został skazany najlepszy z ludzi – Chrystus - Bóg-człowiek. Bo to nie człowiek, nie Piłat skazał Boga na śmierć. To sam Bóg zgodził się umrzeć za mnie. W tak wielu moich codziennych sytuacjach, to nie ja odrzucam Boga, ale to On pozwala mi się wyrzucić z mojego życia, zepchnąć się poza jego margines, być tym niepotrzebnym. Kiedy wydaje mi się, że mam władzę nad Bogiem, to tak naprawdę On nadal pozostaje Panem tej sytuacji. I choć milczy, to nadal kocha.
II. Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Wielu ludzi błędnie myśli, że wiara ma chronić człowieka przez wszelkimi trudnościami. Ale tak nie jest. Chrześcijaństwo to przedziwna wędrówka z krzyżem na swoich barkach, ale im bardziej świadomie go niesiesz, tym bardziej możesz odkryć, że to brzemię faktycznie może być słodkie i lekkie. Bóg stopniowo będzie Cię oczyszczał. Przyjdzie w końcu taki czas kiedy zostaniesz sam ze swoimi problemami, z cierpieniem, z niezrozumieniem. I może wokół będzie mnóstwo ludzi, twoich bliskich, a jednak ty będziesz czuł się samotny. Przyjmij to jako zaproszenie od Boga do wejścia z Nim w głębszą relację. Gdy poczujesz, że wchodzisz na Golgotę swojego życia, to w rzeczywistości zaczniesz schodzić w głąb siebie, a taka podróż jest zawsze wyprawą w pojedynkę. Bo Bóg chce spotkać się z Tobą osobiście. Najpierw w głębi twego serca, aby kiedyś spotkać się z Tobą w wieczności.
III. Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem
Nasze życie pełne jest przeciwności i pokus, przez które co jakiś czas upadamy. Często ważniejsze od samego uznania swojego upadku jest dostrzeżenie tego, co ten upadek spowodowało. W pracy duchowej musimy skupić się na leczeniu przyczyn, a nie skutków grzechów. Można to porównać do drogi, którą stale pokonuje kierowca. On doskonale wie, w których miejscach na drodze są dziury i dojeżdżając do nich zwalnia i omija je, aby nie uszkodzić samochodu. A w życiu duchowym działamy czasem zupełnie nieracjonalnie. Wpadamy często w ten sam grzech i zupełnie nie analizujemy okoliczności, które do tego doprowadziły. A najczęściej jest tak, że to podobna sytuacja i podobna pokusa była początkiem grzechu. I zamiast być bardziej na nie wyczulonym i ich unikać gdy dostrzegamy, że pojawiają się na horyzoncie, to wpadamy po raz kolejny do tych samych duchowych dziur, nie robiąc zupełnie nic, aby się przed nimi ustrzec. Spróbuj w czasie rachunku sumienia szukać odpowiedzi nie tylko na pytanie – co zrobiłeś, ale idź krok dalej i zapytaj siebie dlaczego to zrobiłeś.
IV. Jezus spotyka Matkę swoją
Bohaterka drugiego planu. Przez moment w adwencie skupiamy na Niej bardziej swoją uwagę, ale już w betlejemskiej grocie nasz wzrok przenosi się na Jezusa. I tak przez całe życie. Zawsze była, ale zawsze w tle, trochę na uboczu. Tak dyskretna, cicha i pokorna, że można zapomnieć o Jej wielkiej roli, a przecież Maryja była głównym punktem powodzenia Boskiego planu zbawienia. Urodziła Jezusa, wychowała Go, towarzyszyła Mu aż do śmierci. Była dla Niego oparciem przez cały okres ziemskiego życia. Maryja jest stale obecna także w naszym życiu, ale nie będzie się nam narzucać, jeśli nie będziemy tego chcieli. „Kiedy ruszasz w daleką wędrówkę powierz się Matce” śpiewamy w jednej z pieśni. Nasze życie jest taką daleką wędrówką. Dlatego każdego dnia warto prosić Maryję, aby pomogła nam iść tą właściwą, najlepszą dla nas drogą. A o tym, jak wiele Jej zawdzięczamy przekonamy się dopiero w niebie.
V. Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi
W przestrzeni naszego życia są osoby, których obecność wcale nas nie cieszy. Pewnie większość z nas ma obok siebie człowieka, którego zwyczajnie nie lubi i którego zachowanie wprowadza w stan zdenerwowania. A często jest to osoba, z którą mamy stały kontakt – nasz sąsiad, współpracownik,
a bywa że i ktoś z rodziny. Pan Bóg splata nasze drogi nie po to, żeby zrobić nam na złość. Także nie po to, by krzyż naszego życia uczynić trudniejszym do uniesienia. Poprzez takie niełatwe relacje Bóg daje nam szansę, byśmy nauczyli się kochać. Czy umiesz sobie wyobrazić, że z tym człowiekiem, na którego dziś patrzysz z wrogością będziesz przeżywał całą wieczność? Jeśli nie, to nawet gdy spełniasz wiele pobożnych praktyk i godziny spędzasz na modlitwie, nie jesteś jeszcze gotowy na zamieszkanie w niebie. Przyglądaj się swoim relacjom z innymi ludźmi, bo żaden człowiek nie zbawia się w pojedynkę. Ucz się od Chrystusa czym jest prawdziwa miłość i bądź dla innych pomocą na tej drodze, która wszystkich prowadzi przecież do tego samego celu.
VI. Weronika ociera twarz Jezusowi
Każde spotkanie z drugim człowiekiem pozostawia jakiś ślad. Już wyraz naszej twarzy mówi często tak wiele. Nasze słowa mogą nieść konkretne przesłanie bądź pustkę niewiele znaczącej mowy. Sposób naszego zachowania może innych przyciągać bądź odrzucać. Codziennie spotykamy na drodze naszego życia tak wielu ludzi. Jaki obraz siebie pozostawiamy w drugim człowieku? Na ile ten wizerunek jest odbiciem Bożego dziecka, którym przecież jesteśmy? A może czasem zamiast tego głosimy karykaturę Boga? Warto przyjrzeć się temu, jaki obraz samego siebie mamy. Czy potrafimy patrzeć na siebie z miłością, jak robi to nasz Stwórca czy może cały czas widzimy siebie w rozmaitych krzywych zwierciadłach. W Księdze Rodzaju czytamy – „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył”. Warto wracać często do tych słów. Bo w zgiełku świata ciągle zapominamy, że właśnie w tych słowach ukryta jest cała prawda o nas.
VII. Jezus po raz drugi upada pod krzyżem
Bywa czasem tak, że dokonując refleksji nad własnym życiem duchowym skupiamy naszą uwagę na skutkach grzechu tylko w odniesieniu do nas samych, bo te są przez nas najbardziej odczuwalne. A trzeba sobie zadawać także pytanie – ile osób doprowadziłem do upadku swoim zachowaniem, swoim słowem, swoją postawą? Każdy z nas ma inną wrażliwość. Czasem coś, co mnie może wydawać się niewinnym słownym żartem, dla drugiego człowieka będzie zadrą, która pozostanie w jego sercu na długie lata i zdecyduje o podejmowanych w życiu wyborach. Moje zaniedbanie braterskiego upomnienia w sytuacji oczywistego zła może stanowić dla drugiej osoby przyzwolenie na jego popełnianie i być rodzajem samousprawiedliwienia dla grzechu. Warto więc na nasze wzajemne relacje patrzeć szerzej i dostrzegać jak bardzo jesteśmy ze sobą połączeni. Nie potępiajmy tych, którzy z różnych powodów upadają. Bo przecież każde ze swoich dzieci Bóg stworzył jako dobre. Ale być może niektórzy nie spotkali w swoim życiu nikogo, kto by im o tym drzemiącym w ich sercu dobru powiedział.
VIII. Jezus pociesza płaczące niewiasty
Często spotkać się można ze stwierdzeniem, że ciężko jest być człowiekiem wierzącym w tych czasach. A czy kiedyś było lepiej? Początki chrześcijaństwa to czasy męczenników za wiarę. W kolejnych wiekach stopniowo tworzyły się podziały i rozłamy Kościoła, występowały kryzysy papiestwa. Chrześcijanie w każdym wieku byli i są nadal mniej lub bardziej prześladowani, wyśmiewani, traktowani z pogardą. I my także na drodze naszego życia niejednokrotnie spotkamy ludzi, którzy będą kpić z naszej wiary. Ci którzy twierdzą, że „religia jest opium dla ludu” będą użalać się nad naszą naiwnością i życiem według nich złudzeniami. Co zrobić w takiej sytuacji? Trzeba na takich ludzi spojrzeć z miłością i zwyczajnie minąć ich na drodze życia, którą idziemy. Nie odpowiadajmy wrogością, nie wchodźmy w konflikty, ale po prostu pomódlmy się za nich, bo często czyjś podniesiony głos, jakieś oburzenie czy wyzwiska są po prostu krzykiem nieszczęśliwego serca, które boi się zapłakać nad swoim własnym duchowym ubóstwem i pustką.
IX. Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem
Na różne chwile naszego życia Bóg stawia na naszej drodze rozmaitych ludzi. Czasem towarzyszą nam przez chwilę, innym razem przez długie lata. Są darem dobrego Boga dla nas. Ale jeśli dar stanie się ważniejszy od jego Dawcy, to może to mocno zachwiać naszym poukładanym życiem. Każda strata bliskiego człowieka jest próbą na naszej drodze wiary. I może jak uczniowie idący do Emaus mamy wtedy pretensje do Boga – „a myśmy się spodziewali”. Bo w naszych wyobrażeniach ten konkretny człowiek miał być z nami już na zawsze, miał być podporą, miał być towarzyszem, przyjacielem. I pozwalamy się przygnieść do ziemi ciągłym pytaniem – dlaczego? Dlaczego ktoś odszedł, dlaczego jakaś relacja się zakończyła? Taka strata może być krokiem na drodze zbliżania się do Boga. Może być czasem przywrócenia Mu tego właściwego miejsca w naszym życiu. Proś Chrystusa, aby wypełniał swoją miłością pustkę po ludziach, którzy byli bliscy twojemu sercu.
X. Jezus z szat obnażony
„Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu”. To fragment z Księgi Rodzaju. Nieco dalej czytamy, że to grzech sprawił, że poczuli wstyd i wtedy zrobili sobie przepaski. Rozważamy scenę obnażenia z szat Chrystusa. I choć oprawcom zależało na tym by Go poniżyć, to jednak to wydarzenie jest symbolicznym powrotem do wydarzeń z raju. Chrystus, choć pozbawiono Go szat, nie musiał się wstydzić, bo nie miał przed światem nic do ukrycia. Nie popełnił żadnego grzechu. Ta scena ma miejsce tuż przed Jego śmiercią. Jakby Bóg chciał nam pokazać, że powinniśmy być w takiej stałej gotowości na śmierć, aby nie mieć przed światem i przed Bogiem nic do ukrycia. Są tacy ludzie, którzy z wielką zuchwałością wobec daru Bożego miłosierdzia odkładają prawdziwą szczerą spowiedź na starość, bo w ich mniemaniu jeszcze mają na to czas. A przecież nikt z nas nie wie, ile czasu mu jeszcze pozostało. Czy zdążysz sam obnażyć się ze swoich grzechów? Bo gdy przyjdzie moment spotkania z Bogiem to staniesz przed Nim w całej prawdzie. Czego będziesz się wtedy wstydził?
XI. Jezus do krzyża przybity
Gdy po swoim zmartwychwstaniu Chrystus przyszedł do Apostołów, to pokazał im rany po gwoździach, którymi był przybity do krzyża. Pozostały one na znak męki, ale przede wszystkim na znak chwalebnego zwycięstwa nad tym, co złe. Każdy z nas zmaga się w swoim życiu z jakimś cierpieniem. Czasem jest ono tak wielkie, że pozostawia w nas trwały ślad, jest bólem fizycznym i duchowym, od którego nie potrafimy się uwolnić. Ale właśnie ta stacja drogi krzyżowej daje nam nadzieję, że Bóg to dzisiejsze ziemskie cierpienie przemieni kiedyś na chwałę nieba. Ciężko nam myśleć teraz kategoriami wieczności, bo wymyka się ona zupełnie pojęciom, które są nam znane. Wieczność jest niewiadomą. Ale Chrystus pokazuje nam, że to wszystko czego tu doświadczamy nie zostanie zapomniane. Tak jak świadczone przez nas dobro zostanie wynagrodzone, tak samo przeżyte trudności i cierpienia znajdą uznanie w Bożych oczach i w wieczności staną się znakami naszej świętości.
XII. Jezus umiera na krzyżu
W Piśmie Świętym czytamy, że „dzień śmierci lepszy jest niż dzień urodzenia”. Bo człowiek rodzi się do trudu ziemskich dni, a umiera do radości nieba. Golgota jest kresem mojej ziemskiej wędrówki. Jest tą chwilą, do której zmierzam całe życie. Jest wejściem do „odpoczynku Pana”, powrotem do utraconego raju. Powrotem do domu. Do miejsca, gdzie są źródła mojego istnienia. W rzeczywistości całe nasze życie prowadzi do tego momentu, jakim jest nasza śmierć. Coś musi się definitywnie zakończyć, aby mogła trwać wieczność. Czemu więc boimy się śmierci, czemu lękamy się nawet o niej myśleć czy rozmawiać? Przecież powinniśmy za nią tęsknić, jej oczekiwać, bo dzięki niej spotkamy się w końcu z naszym Bogiem. Którym z łotrów jestem teraz? Tym, który nadal nie dostrzega swojego grzechu czy tym, który tu i teraz jest gotów być przez Ciebie zabranym z tego świata? Daj mi łaskę każdego dnia myśleć o chwili swojej śmierci, abym zachował czujność i był przygotowanym na tę najważniejszą chwilę mojego życia.
XIII. Jezus z krzyża zdjęty
Tak wiele gromadzimy na tym świecie. W naszych domach jest tyle niepotrzebnych, od lat nieużywanych rzeczy. Pomnażamy nasze dobra, przywiązujemy się do nich. Wielu z nas nie wyobraża sobie, że z dnia na dzień mogłyby one przejść w inne ręce. A tymczasem w którymś momencie, w jednej nieoczekiwanej chwili zostawimy to wszystko, gdy Bóg wezwie nas do siebie. Zadaj sobie pytanie - ile czasu twojego życia poświęcasz na to, co stracisz w całości w tej jednej chwili? A ile zaangażowania wkładasz w to, żeby przygotować się na całą wieczność? Co zostawisz po sobie ludziom, którzy po śmierci będą cię opłakiwać? Dobre czy złe wspomnienia? Czy tylko sterty nagromadzonych rzeczy i nierozwiązane konflikty czy może przykład pięknego życia i nadzieję na ponowne spotkanie się w wieczności? Dziś, teraz masz jeszcze szansę coś zmienić, ale jutro być może dla ciebie już nie nadejdzie.
XIV. Jezus do grobu złożony
„Gdzie ucieknę od Twego oblicza?” pyta psalmista. „Gdybym zamieszkał na krańcu morza tam również Twa ręka będzie mnie wiodła. (…) Nawet ciemność nie będzie ciemna dla Ciebie”. Można całe życie próbować uciec przed Bogiem. Można chować się przed Nim w najciemniejszych zakamarkach serca. Można jawnie krzyczeć przed światem, że Bóg nie istnieje. Można podpisywać deklaracje tzw. wystąpienia z Kościoła. Ale to wszystko i tak nie sprawi, że Bóg przestanie nas kochać. Bóg nie odpuści sobie poszukiwania człowieka nawet wtedy, gdy ten nie będzie chciał mieć z Nim nic wspólnego. On nie naruszy naszej wolnej woli, ale przez różne wydarzenia i ludzi nie przestanie przypominać o swojej obecności. Dopóki żyjemy mamy szansę powrotu. Pamiętaj o tym, gdy wpadniesz w najgłębsze rejony beznadziei i grzechu. Nawet gdy wydaje się, że twoje życie jest nic nie warte, że jesteś już jak umarły, że już nie masz sił, by o siebie zawalczyć, to możesz być pewien, że Bóg będzie o ciebie walczył do końca. Zrób tylko ten jeden pierwszy krok. Zaufaj Mu.
ZAKOŃCZENIE
Zakończyło się nabożeństwo drogi krzyżowej, ale moja ziemska wędrówka nadal trwa. Nie wiem jak długą drogę zaplanowałeś dla mnie Chryste. Może mam do przejścia jeszcze wiele lat, a może już tylko kilka chwil. Pomóż mi nie zejść nigdy z tej drogi, która prowadzi do nieba. I nawet jeśli po drodze napotkam wiele trudności, to daj mi silną wiarę w to, że idąc w Twojej obecności jestem w stanie dotrzeć do celu.
Ewa Klimczyk
Sosnowiec